piątek, 19 września 2008

Komisja Europejska walczy w UKE wspierając TP - sprawdziłem, czy słusznie

Komisja Europejska chce ukarać Urząd Komunikacji Elektronicznej za zbyt zawziętą - jaj zdaniem - walkę z Telekomunikacją Polską.

Urząd kierowany przez Annę Streżyńską próbował wymusić konkurencję na rynku usług
dostępu do szerokopasmowego internetu miedzy innymi poprzez zmuszenie TP SA do oferowania niższych cen.

Cóż to za ciężki grzech, nieprawdaż? :-) Może ku takim działaniom regulatora nie ma w ogóle podstaw. bo ceny są w najlepszym porządku?

Sprawdziłem.

Według opublikowanego w maju 2008 raportu firmy konsultingowej Teligen (patrz Teligen.com), Polska jest najdroższym krajem spośród badanych, jeśli chodzi o koszyk usług telefonii stacjonarnej dla segmentu abonentów indywidualnych.

A mówiąc dokładniej, Operator Dominujący w Polsce każe płacić sobie najwięcej spośród operatorów dominujących w 19 badanych krajach europejskich.

Polska jest na ostatnim miejscu (!) jeśli chodzi o koszty połączeń stacjonarnych liczone w stosunku do parytetu siły nabywczej (PPP - Purchasing Power Parities).

Porównywano najtańszą ofertę, dostępną w każdym z 19 krajów, przy czym dokonano rozdziału na część stałą (typowo chodzi o abonament - line rental) oraz część odpowiadającą pakietowi minut do wykorzystania na miesiąc w ramach owego najtańszego, dostępnego w ofercie dominującego operatora pakietu telefonicznego. Wskaźnik przeliczono na okres 12-miesięczny.

W zestawieniu tym, Polska zajmuje ostatnie miejsce, ze wskaźnikiem ok. 790 USD/PPP, podczas gdy wartość średnia tego wskaźnika wyniosła nieco poniżej 500 USD/PPP a w przypadku pierwszej w rankingu Belgii (siedziba Komisji Europejskiej!) wskaźnik wyniósł jedynie ok. 330 USD/PPP, ponad połowę mniej, niż w Polsce.

Przypominam, że zestawienie to dotyczy abonentów indywidualnych.

Jeśli chodzi o segment biznesowy, z natury bardziej konkurencyjny, tutaj nasz dominujący operator wypada już znacznie lepiej (taniej), bo na 6 miejscu spośród badanych krajów.
Belgia czy Dania również w tej klasyfikacji (obok Niemiec) są na pierwszych miejscach (najtańsze pakiety dla biznesu).

Ciekawą politykę prowadzi BT w Wielkiej Brytanii, które jest w czołówce oferując jedne z najtańszych pakietów dla abonentów indywidualnych, będąc przy tym najdroższym krajem w segmencie biznesowym.

W odniesieniu do kosztów połączeń międzynarodowych jesteśmy w środku stawki (co ciekawe, Niemcy, na przestrzeni od marca 2008 do maja 2008 spadły z pierwszej pozycji w tej kategorii na ostatnią!).


Jeśli chodzi o telefonię komórkową, to widać efekt działania konkurencji. Podobny wskaźnik (najtańsza oferta na rynku operatora dominującego w odniesieniu do PPP) liczony dla segmentu post-paid (na abonenta ) wynosi dla Polski ponad 160 USD/PPP, co plasuje nas na 6 miejscu na 19, w odniesieniu do pakietów biznesowych (high end users) jesteśmy w środku stawki.

Koszty dostępu szerokopasmowego w Polsce, na tle innych to prawdziwy dramat. Polska zajmuje 25 miejsce w stawce 26 krajów (63€/PPP). Drożej jest jedynie na Słowacji. Wskaźnik dotyczy najtańszej oferty dostępu operatora dominującego dla przepływności minimum 1Mbit/sek.

Najtaniej jest w ... Estonii, gdzie wskaźnik wynosi niespełna 20€/PPP.

Nie dziwi zatem, że jesteśmy w ogonie w odniesieniu do wskaźnika penetracji Internetu szerokopasmowego (z minimalną przepływnością zdefiniowaną w raporcie na 1Mbit/sek), który to wskaźnik wynosi 8,3% (na czele jest Dania - 36,4%).

W podsumowaniu - tam, gdzie jest prawdziwa konkurencja, w komórkach, wypadamy na tle innych krajów nieźle. Tam, gdzie nasz dominujący operator rzeczywiście dominuje, jest fatalnie: koszt dostępu do internetu i telefonii stacjonarnej należy do najdroższych w Europie.

Ale Komisja Europejska kieruje się innymi przesłankami i zdaje się nie dostrzegać problemu.
Może dlatego, że ich on nie dotyka - mają przecież najtaniej w Europie...

wtorek, 16 września 2008

Hiszpańska Telefonica inwestuje w światłowody

Telefonica Espana podała, że do 2010 roku zamierza zainwestować miliard €€€ w rozwój sieci światłowodowej, z czego 15% zainwestowano już na początku inwestycji, w 2007 roku.

Założenia tego ambitnego projektu przewidują, że do 2010 roku w Hiszpanii zapewnione będzie niemal 100% pokrycie szerokopasmową siecią dostępową zapewniającą szybkość transmisji minimum 3Mbit/sek., 80% minimum 10 mega, 40% - 30 mega, a 25% - 100 Mbit/sek.

Obecnie w Hiszpanii dostęp szerokopasmowy świadczony jest w ponad 8,6 milionów punktów dostepowych, a liczba ta ma wzrosnąć do 11 - 12 mln w 2010.

Oferta dostępu szerokopasmowego 10Mbit/sek i 30 Mbit/sek dostępna ma być w wybranych obszarach od listopada, a cena w najdroższej wersji wyniesie 79,5€/miesiąc za 10 mega lub 85,9€ za 30 mega, plus 13,97 € za abonament telefoniczny. Cena zawiera VAT.

* * *

Tymczasem u nas prawie bez echa minęło kolejne KST, podczas którego wysłuchałem (wraz z niewielką grupą profesorów i raczej starszych wiekiem nestorów branży telekomunikacyjnej) dyskusji panelowej, której tematem były bariery rozwoju rynku telekomunikacyjnego w Polsce.

W skrócie nasuwa się wniosek taki, że barierą numer jeden jest myślenie perspektywiczne i pro-rozwojowe (lub raczej jego brak) na wszystkich szczeblach - od ministerialnego po samorządowe (z niewielkimi wyjątkami).

Zobaczcie z jakimi problemami przychodzi budowa autostrad, modernizacja kolei itp. - czyli te projekty infrastrukturalne, które wydają się być priorytetem i na których ministrowie się ponoć znają. Co dopiero myśleć o telekomunikacji i informatyzacji (pamięta ktoś jeszcze hasło ePolska?? :-)) które nie są postrzegane jako priorytetowe, i na których nikt chyba z ministrów się nie zna?!?

Również środowisko branżowe, przynajmniej to, które spotkałem na KST, to raczej w większości towarzystwo wzajemnej adoracji mentalnie najwyżej w XX wieku i z kiepskim zapleczem naukowo-technicznym, niż grupa ludzi, która mogłaby skutecznie pociągnąć ten wózek do przodu.

No ale to już temat na inną dyskusję...

środa, 10 września 2008

Remanenty...

Oto kilka drobnych remanentowych uwag do poprzednich wpisów.

(1)
Wspominałem ostatnio o konkurujących ze sobą TP i Orange na oferty stacjonarnego dostępu DSL.
Dobra wiadomość jest taka, że w Orange jest taniej, niż w Neostradzie.

A np. w Netii jeszcze trochę taniej.

Ale nie w tym rzecz. Chodzi mi o to, że generalnie, NADAL JEST DROGO. W takich za to Stanach (a właściwie - mało kto o tym wie, powinno się tłumaczyć "Krajach": State = Państwo, Kraj) Zjednoczonych Ameryki Północnej to mają klawe życie. Tam nie dość, że mają taniego dolara (który ostatnio co prawda trochę podrożał), to jeszcze Internet mają tani jak barszcz.

Oto na przykład Verizon uruchomił ofertę dostępu DSL 3M bit/sek w cenie ... 0 USD (słownie: ZERO dolarów) przez pierwsze (kolejne zaskoczenie) .... 6 (słownie: sześć) miesięcy!!

No, to rozumiem! I to tylko przy podpisaniu umowy NA ROK, po czym przez kolejne 6 miesięcy abonent płaci $29,99 miesięcznie. Nawet, gdyby abonent nie był zainteresowany usługą telefoniczną od Verizona, a jedynie "gołym internetem" to i tak przy kontrakcie na rok dostanie 1 miesiąc dostępu internetowego gratis.

Oferta Verizona o odpowiedź na wcześniejszą promocję AT&T proponującą DARMOWĄ telewizję wysokiej rozdzielczości HDTV dla klientów swej 3-ekranowej usługi U-Verse.

Na marginesie - jeśli chcecie zobaczyć, co fajnego AT&T robi z usługą U-Verse i o co chodzi z tymi trzema ekranami (o których zresztą już niedługo napiszę więcej), to kliknijcie tutaj: http://att.centralcast.net/3screen/

TO DOPIERO nazywa się wojna cenowa, nie takie niemrawe ruchy jak u nas. Faktem jednak jest, że tam, za oceanem rozpoczął się już trend spadkowy (Verizon stracił w 2-gim kwartale 2008 133 tys. abonentów DSL), o klienta silnie walczą kablówki, a u nas to jeszcze nadal lukratywna usługa niedostępna dla wielu. Ciekawe, jak długo.

(2)
Tymczasem Google śmiało realizuje swą misję "to organize the world's information and make it universally accessible and useful" poprzez wkraczanie na nowe tereny.

Oto pojawił sie nawigator Chrome produkcji Google (http://www.google.pl/chrome).
Pobrałem, używam czasem, na razie jeszcze się z Firefoxem nie rozwiodłem. Chrome ma być prosty (tak wygląda) i szybki (trudno mi na razie to jednoznacznie ocenić). Sprawdźcie sami i dajcie znać, co myślicie.

Już wkrótce pojawi się też Google-Phone z systemem operacyjnym tej formy i środowiskiem Android, o czym też już wspominałem. Pierwszym operatorem ma być amerykański T-Mobile, a premeiera spodziewana jest w październiku. Może nie będzie takiej sensacji jak z iPhone-m., ale moim zdaniem, wpływ tego gadżetu na rynek (a w zasadzie całego modelu biznesowego z nim związanego) będzie znacznie większy, niż iPhone-a.

Czy jednak Google nie staje się powoli tym w erze internetu, czym był General Electric dla ery postindustrialnej?

(3)
iPhone rozpoczął swój żywot w Polsce, niedługo ma podbić Rosję. Ciekawe, ile tam będzie kosztował - zresztą dla "noworuskich" i tak bardziej liczy się, będzie miał obudowę w złocie i brylantach :-). . U nas jednak noworuskich niet, a tanio nie jest. Do USA nawet nie porównam.
Ale cóż, podążanie za modą musi kosztować.

Ci, co chcieli zaoszczędzić też kiepsko na tym wyszli, przynajmniej niektórzy. Oto pewien holenderski sprzedawca, który obiecywał klientom odblokowane iPhone-y, zniknął nagle, zgarniając przedtem sporą kasę (700 tys. €).

Co robić? Oczywiście, kupić iPhone-a legalnie, z Ery ;ub Orange-a i korzystać, aż sąsiadów zakłuje w oczy! Można zacząć oszczędzać, np. zakupując super-gadżeciarską ładowarkę na słońce!

Tak, tak - na rynku pojawiły się baterie słoneczne dla iPhone-a (za jedyne $54), można jeszcze bardziej poszpanować, wydłużyć żywotność baterii i zaoszczędzić na prądzie.

Albo można skusić się na starą, dobrą Nokię.

A w zasadzie na nową Nokię, która na swych nowych telefonach z serii N oraz wszystkich innych z systemem operacyjnym Symbian S60 oferować zaczyna łatwy i szybki dostęp do korporacyjnego e-maila, z wykorzystaniem aplikacji Microsoft Exchange Activesync, która działa już z Motorolami, BlackBerry czy iPhonem.

(4)
Ciekawe, co na to wszystko panel dyskusyjny na KST? Mam blisko, rzut beretem z pracy, to zaraz sie wybiorę zobaczyć. Jestem świadomy upadku tej imprezy (znak czasów!), więc powie ktoś - strata czasu. Ależ nie, przy okazji zjem przecież lunch...:-)

środa, 3 września 2008

IPhone w Polsce, czyli krajobraz po bitwie

Cóż, kilkanaście tysięcy sprzedanych iPhone-ów, i to łącznie w sieci Ery i Orange, to kiepski początek. Żadnej bitwy pod salonami nie było, gdyby nie liczyć sztucznego tłumu "staczów" wynajętych przez Pomarańczowych (czemu zresztą podobno potem zaprzeczono w centrali we Francji - oj nieładnie...).

Nie dziwi mnie to, czemu zresztą niejednokrotnie dałem wyraz w różnych postach.

Co nie oznacza, że iPhone nie jest potężnym narzędziem i dowodem zmian, jakie zachodzą w telekomunikacji. Myślę, że nadchodzący Google-Phone z Androidem będzie jeszcze większym.

Tymczasem okazuje się, że znaczna większość "tradycyjnych" operatorów (od razu dodaję - nie tylko w Polsce) nie jest przygotowana na nowy model biznesu. Trwają różnego rodzaju przepychanki w rodzaju "VoIP już teraz, czy jeszcze trochę wycisnąć ze zwykłego telefonu?", "Softswitch i NGN a może IMS?", "Czy uruchomić 20 pierwszych abonentów już teraz, czy może za dwa lata?" itp.

Owszem, obserwuję zainteresowanie, różnego rodzaju RFQ, RFP, potem następne RFP, może jakaś instalacja pilotowa, UWAGA! brak ficzera numer 157 ... i tak to się ciągnie miesiącami.

Cały czas jest tendencja do replikowania zwykłego telefonu w sieci nowej generacji, "jednorodność usług" (feature parity) wielu powtarza jak mantrę. Czasem chodzi o regulacje prawne, czasem jednak o zwykłą zachowawczość i brak odwagi, by pójść do przodu.

Tymczasem, Panie i Panowie, managerowie "starych" telekomów: czas leci, TRZEBA DZIAŁAĆ!

Jak podałem we wcześniejszych wpisach, nie trzeba od razu skakać na głęboką, technologiczną wodę, wystarczy stopniowo, ale szybko i ciągle wdrażać - nie tylko nowe plany taryfowe, nie tylko wewnętrzną konkurencję na proste rzeczy takie jak szerokopasmowy dostęp (jak ostatnio np. TP/Orange), ale wdrażać po prostu nowe usługi.

A możliwości jest wiele:
  • Osobisty numer telefoniczny na linii szerokopasmowej (np. we Francji)
  • Integracja usług komórki i stacjonarnego, choćby na początek jednoczesne dzwonienie (simultaneous ringing) lub jedna książka telefoniczna (np. Telekom Austria)
  • Integracja tzw. 3-ekranów: ekran telewizora, PC i komórki (three screen strategy) - bardziej zaawansowane, ale wdrażane już rozwiązanie (np. usługa U-verse AT&T)
  • Integracja e społecznością internetową (Web2.0 - Telco2.0) - dużo mówią o tym dostawcy, operatorzy mało się na razie kwapią
ipd., itp.

Ciekawe, skąd ta inercja?
  • Standardy niedopracowane?
  • Technika nie nadąża?
  • Brak dobrych produktów i niezawodnych dostawców?
  • Chęć wyciśnięcia z obecnej sieci ile się da?
  • Brak wiedzy na temat nowych technologii, brak doświadczeń?
  • Brak odwagi?
Albo strategia "low hanging fruit" - łatwiej sprzedaje się produkt masowy, który znam, co będzie za rok czy dwa - jakie to ma znaczenie, skoro firma rozliczana jest na bieżąco z wyników kwartalnych?

Czyli może brak ducha przywództwa? I zrozumienia, że nic już nie będzie, jak dawniej, w królestwie starych, dobrych central telefonicznych i czarnych telefonów z tarczą z dziurkami...

A krajobraz po bitwie? Póki co bez zmian, "business as usual"....