piątek, 28 sierpnia 2009

Telekomunikacja Polska - upadek kwestią czasu?

Czy to aby nie przesada? Kondycja Telekomunikacji Polskiej nie jest może ostatnio najlepsza - zamrożenie inwestycji, szukanie oszczędności gdzie tylko się da, wojna podjazdowa z regulatorem - ale trudno chyba mówić o upadku?

OK, być może tytuł tego posta ma charakter marketingowy (promocja przez kontrowersje), a być może - jak zaraz wyjaśnię - coś jest jednak na rzeczy.

A jak jest z telekomunikacją polską (przez małe "t" i małe "p") jako taką? Zwłaszcza tą stacjonarną?

Zanim na serio zaczniemy rozważać tę kwestię, przyjrzyjmy się temu, co aktualnie ma miejsce w USA.

Według analityków Bernstein Research, sieć Verizon-u kurczy się o 0,5% rocznie a AT&T 0,4% rocznie, a proces ten nabiera przyspieszenia. Wszystko w związku z masowym "odcinaniem kabla telefonicznego": wg artykułu zamieszczonego w The Economist, operatorzy telefonii stacjonarnej w USA tracą średnio 700 000 stacjonarnych abonentów MIESIĘCZNIE! Wg autora artykułu "Cutting the cord", już ok. 25% gospodarstw domowych w USA obywa się bez telfonu stacjonarnego - gdy w dobie kryzysu trzeba wybierać i ciąć koszty, wybór pada na telefon komórkowy.

Warto porównać te dane z jedynie 7,3% gospodarstw bez tel. stacjonarnego w 2005!

Co oznacza ten trend dla TP i innych naszych operatorów?

Wg prezesa Wituckiego (cytuję z pamięci, za prasą) nie ma się czym przejmować.

Czyżby?

Co prawda, sytauacja w Europie jest inna (lepsza) od tej w USA - z różnych powodów, z których przytoczę z braku miejsca tylko jednen: USA zajmuje dopiero 15 miejsce na świecie, jesli chodzi o infrastrukturę szerokopasmową. Wiadomo, to wielki kraj i na wielu linach stacjonarnych gdzieś na prowincji albo wcale niema dostępu szerokopasmowego, albo jest on zbyt wolny (tak jak w Polsce - 1 czy nawet 4 MB pasma to stosunkowo do tego, co oferuje Azja, Europa Zachodnia czy choćby USA w aglomeracjach, nadal wolne łącze).

W Europie i Polsce odległości są mniejsze, gęstość zaludnienia większa itp.

Prawdą jest też to, że nasz operator narodowy jest też operatorem sieci komórkowej Orange - i to być może powoduje, że prezes Witucki śpi lepiej. Skoro przychody z sieci komórkowych rosną, być może rzeczywiście nie jest tak źle?

Niestety, przychody te rosną znacznie wolniej, w stosunku do tempa spadku przychodów z sieci stacjonarnej. Na przykład, Verizon ma problemy mimo tego, że oprócz sieci stacjonarnej, jest największym operatorem komórkowym w Stanach.

Tym niemniej, wg autora w/w artykułu, biznes stacjonarny nadal stanowi ponad 50% przychodów Verizona i AT&T, przy znacznie większym, niż połowa udziale w kosztach. Z naszym operatorem narodowym jest zapewne podobnie.

A co mają zrobić mniejsi operatorzy, którzy nie działają w segmenie komórkowym?

Pogłoski o rychłej śmierci telefonii stacjonarnej są z pewnością wyolbrzymione. Tym niemniej, coś jest na rzeczy.

Prezes Witucki, krótko po swoim wyborze na prezesa TP stwierdził, że jego firma będzie dostosowywać się do potrzeb klientów. Warto przypomnieć tę wypowiedź. To, co sie dzieje w USA, to dobra okazja do tego, by na serio zastanowić się, jak to zrobić. Tendencja z kurczeniem się sieci to jeszcze jeden argument za tym, by nadal i nieustannie ograniczać koszty operacyjne (OPEX) oraz mądrze inwestować w infrastrukturę tak, by zapewnić klientom na łączu stacjonarnym coś więcej, niż telefon i 1-megowe łącze do Internetu.

Dotyczy to tak samo, a może nawet bardziej, wszystkich innych operatorów, zwłaszcza tych stacjonarnych.

piątek, 21 sierpnia 2009

Przejechać się jak ERA na iPhonie...

Już prawie półtora roku temu, w kwietniu 2008 zastanawiałem się, - odnosząc się co prawda do Google phona G1, ale w szerszym kontekście, pisząc o nowym modelu biznesowym, który pojawił się po wprowadzeniu na rynek Applowego iPhone-a (całość wpisu znajdziesz TUTAJ):

"[...] Co Era (czy dowolny inny operator) zyska, wpuszczając lisa do kurnika? Traci jeden z istotnych bastionów biznesowych – „własność” telefonu komórkowego. A przez to silną zdolność wpływania na zachowania abonenta. [...]
Krótkoterminowy prestiż, zainteresowanie mediów oraz satysfakcja klientów, co zwykle towarzyszy wprowadzeniu nowych atrakcyjnych gadżetów na rynek, szybko przeminą - i co dalej?

Jak pokazał czas, operatorzy praktycznie nic nie zyskali na iPhone - nie ma spektakularnego przyrostu dochodów ani abonentów, a koszt pozyskania klientów "iPhonowych" przewyższa koszt pozysania tych "zwykłych".

Tak jest przynajmniej na zachodzie, gdzie taki T-Mobile czy Vodafone nic szczególnie nie zarabia, a jedynie daje zarobić firmie Apple, która notuje rekordowe zyski operacyjne, napędzane przez iPhone-a.

Czy jednak u naszych operatorów komórkowych będzie inaczej - wątpię.


Przy okazji z innej beczki - ostatnia moja mniejsza aktywność w tym miejscu nie jest związana jedynie z sezonem wakacyjnym, ale natłokiem zadań związanych ze zmianami zawodowymi, które miały u mnie miejsce.

Od niedawna, ciągle w ramach tej samej korporacji, ale w innym organizacyjnie miejscu i bardziej niejako "na własny rachunek," zacząłem pracę jako iddywidualny (możnaby powiedzieć, że niemalże "niezależny") konsultant od szeroko pojętych zagadnień związanych z transformacją sieci telekomunikacyjnych - w różnych jej obszarach: biznesowych, organizacyjnych i technicznych.

Jak mówią, konsultant to niezła fucha - "dużo gada, nieźle zarabia i za nic nie podnosi odpowiedzialności". Ta z pewnością kusząca perspektywa to nie jedyny powód zmain - pozwala rozwijać się w różnych kierunkach, poza zagadnieniami związanymi z sieciami i usługami NGN/IMS, które są mi dobrze znane, również w kierunku sieci danych, problematyki zwązanej z migracją sieci (głosowych oraz np. ATM/FR na IP MPLS) itp.

Będzie okazja do poruszania nowych, równie ciekawych jak dotąd wątków. Zapraszam do czytania i aktywnego udziału w dyskusjach.